Nareszcie wyrwałem się do lasu i mimo braku (prawie) grzybów niczego nie żałuję, bo było pięknie.
Ale zanim wyrwałem, to zaliczyłem 4 czy 5 przeogromnych
kozaków czerwonych, o średnicy kapeluszy ze 30-35 cm. Rosły w parku i były moje. Potem niestety się obudziłem, ale sen pozostał w pamięci. W lesie świeża i młoda zieleń, zapachy i śpiew ptaków, co więcej trzeba, jeśli ma się na rozkładzie
kozaki ze snu? Zdecydowałem przeczołgać się dokładnie i powoli po najbliższej bukowej miejscówce, żeby nie tracić sił na kilometry po lesie, na pierwszy raz akurat. Na początek bliższe i dalsze spotkania z zającami, ludzi zero. Parę kapeluszy spotkałem, ale głównie to walory estetyczne stanowiły o wartości wycieczki. Aha, w lesie dość mokro, szczególnie w bukach pod liśćmi. Pozdrówka!