Padający z rana drobniutki deszczyk nie tylko mnie nie zniechęcił, ale nawet zmotywował do pohasania po lesie. Po cichutku liczyłem, że popada troszkę a potem pokaże się zapowiadane w prognozach pogody słoneczko. Tak też się stało ok. 10 ej i moja przechadzka stała się jeszcze przyjemniejsza. Dreptałem sobie zarówno po lesie bukowym (zeero!), mieszanym (1
czubajka kania) jak i iglastym z dominacją świerka (2 podgrzybki:ceglastopory i brunatny, ale trochę pogryzione). Resztek mojego grzybiarskiego honoru postanowiłem ratować na zboczach leśnych strumyczków i znowu miałem szczęście-zebrałem tam ok. 30 szt. dosyć ładnych i zdrowych
rydzów. Po ponad 2 h chodzenia usiadłem sobie na pniaku i prawie pół godzinki wygrzewałem się do słoneczka. Niesamowita jest ta cisza w jesiennym lesie-nie słychać ani śpiewu ptaków ani szumu drzew, czasem tylko ucho złowi rytmiczny dźwięk opukującego drzewa dzięcioła. Las już prawie gotowy na kolejną porę roku, ale czy ona raczy w ogólę przyjść?Może niech zostanie tak, jak jest, bo chętnie posiedziałbym jeszcze w lesie tak, jak dzisiaj i choć na chwilkę zapomniał o bożym świecie... Pozdrawiam!