Coroczny wyjazd na grzyby na pogranicze Kujaw i Mazur tuż za Mazowszem. 4 dni, 36 km po lesie, dokładny przegląd kilkunastu pewnych różnorodnych "miejscówek" - wynik fatalny, ale i zaskakujący! Zero podgrzybków,
opieniek,
prawdziwków,
kurek,
gołąbków,
gąsek czy innych typowo jesiennych grzybów. Tylko jeden
koźlak. Natomiast jak nigdy w jednej z miejscówek, na kilkuset metrach, codzienny wysyp
kani - ostatniego dnia 48 sztuk, w miejscu o wcale nie najlepszej wilgotności (zdj). Ponadto podczas wędrówek znaleziono: kilkanaście
maślaczków pieprzowych, po kilka
maślaków ziarnistych i rdzawobrązowych, jeden żółty, 5
piaskowców kasztanowatych oraz 4 gatunki z rodziny
purchawek. Była też
pieczarka leśna (lśniąca), gąsówki mgliste (jak ktoś zbiera) a z niejadalnych i trujących po kilka egzemplarzy
muchomora czerwonego,
olszówek (
krowiaka podwiniętego) czy grzybów wiązkowych. Dla poprawy zbiorów nie pomogły zmiany lasków (drzewostanu), wilgotności (np. nad normalnie grzybnymi brzegami jeziorek) czy poszukiwaniu nowych tras i miejsc. Oczywiście sytuację ratowały puste, bez ludzi ścieżki, tylko z przemykającymi czasem zwierzątkami, malownicza słoneczna jesień, dywany kolorowych liści pod stopami czy zółto-czerwone, bajeczne korony drzew (uzupełniające wpisy woj. war.-mazurskie i mazowieckie).