W sobotni poranek ok. godz. 6 ej wybrałem się do lasu w okolicy Kasiny Wielkiej-ostatnio zbierałem tam grzyby z moimi rodzicami jeszcze jako dzieciak, a było to ponad 20 lat temu. Nie mogło być więc mowy o dobrze znajomych mi miejscówkach, więc szedłem po prostu przed siebie zdając się na grzybiarski"szósty zmysł" i... koniec własnego nosa;) szaleństwo z ubiegłego tygodnia miało się już ku końcowi, duże ilości spleśniałych i gnijących
borowików ceglastoporych, minąłem kilkadziesiąt wydających ostatnie tchnienia
borowików szlachetnych, niektóre wielkie i prawie puste w środku. Podczas 3 h chodzenia zebrałem ok. 50
ceglaków i ok. 20
prawdziwków. W niedzielę pojechałem już do "mojego"lasu a koszyk wziąłem już na siłę i z przyzwyczajenia, chciałem po prostu pochodzić po lesie i troszkę odpocząć od zbierania grzybków, bo ostatnio leśne wyprawy zaczęły mi odrobinę powszednieć... (oj, Daśka miała całkowitą rację...) W moich terenach wysyp
prawdziwków ma się już ku końcowi, choć trafiają się oczywiście młode, zdrowe okazy.
Ceglastopore też powoli wyhamowywują, ale widać jeszcze sporo młodzieży. Zaczął się za to wysyp
goryczaków żółciowych i
borowików grubotrzonowych, którymi (gdybym je zbierał) to śmiało mógłbym chyba wypełnić kolejowy wagon towarowy;) efekt niedzielnej włóczęgi to 24
ceglaki i kilka
prawdziwków, zbierałem same kapelusiki, trzony zostały w lesie na przegrychę dla robactwa :)) w następny weekend robię sobie wolne od grzybów, muszę się przeprosić z motocyklem, bo przez to leśne szaleństwo nieźle go ostatnio zaniedbałem; ( pozdrowienia dla Wszystkich Grzybiarzy... i motocyklowych turystów :)