Krótki, poobiedni rekonesans zaczął się wspaniale - "brązowy"
kozak zaraz po wyjściu z auta oraz 3 "czerwone" na sprawdzonej miejscówce pod olchami; potem gorzej - tylko kilka
gołąbków z lokatorami. Nie zatarło to wspomnienia koszy
prawdziwków widzianych ponad tydzień temu w górach Rumunii, ani smaku marynowanych grzybków Pani Ireny i Pana Zbyszka z Gorlickiej wycieczki. Pozdrawiam serdecznie.