Miałem dać spokój grzybom do soboty. Wytrzymałem? Wiadomo, że nie haha:D Musiałem dziś po pracy skoczyć do lasu oblecieć swoje miejscówki, przynajmniej na dwie godziny. W efekcie znalezionych 16
koźlarzy. W sumie delikatne rozczarowanie w kilku miejscówkach - nadal pojedyncze sztuki z trudem wypatrzone. W weekend nastawiałem się na wypełnienie kosza
kozakami, ale widzę, że jednak wysyp trochę wolniej nadchodzi. Większość miejscówek zawiodła, ale jedna zaskoczyła pozytywnie - z racji tego, że jest bardzo w klimacie kozakowym, w zeszłym roku notorycznie ją odwiedzałem mimo, że rzadko kiedy coś tam znajdywałem... a dziś z 8-9 dumnie stojących sobie kozaczków. W sobotę będzie pięknie: od 6 już w lesie, wolny cały dzień, więc powoli, bez pośpiechu, zaglądanie w każdy kąt lasu. Ciekawe, czy już innych grzybiarzy w lesie będzie się spotykało, bo póki co przez 4 weekendy, 7 wizyt w lesie, byłem całkiem sam, żadnego wyścigu i oby taki stan trwał nadal:P