Powiem Wam, że nie ma chyba dużo takich szajbusów na punkcie grzybów, jak ja. Poszedłem spać wcześniej, by szybciej się obudzić i w las, ale obudziłem się już po 23 (!!!) i nie mogłem spać, ja już chciałem na grzyby. Budzik na 6, ale po 5 już nie wytrzymałem, wstałem i w drogę. Ogólnie pod względem pogody fatalny wyjazd. Już w drodze zaczęło padać, dojechałem do lasu i myślałem, czy nie przeczekać, ale byle deszcz mnie z lasu nie wygoni - czapka, kaptur, gumiaki i rozpocząłem tułaczkę hehe. Niestety mimo wszystko deszcz nie pozwolił na zbytnie fotografowanie. Jeśli już pstrykałem jakiemuś okazowi zdjęcie, to zakrywałem sobą aparat. Ostatecznie deszcz tak się rozszalał, że nie było opcji, trzeba było wiać. W kwestii grzybów, w każdej mojej zeszłorocznej miejscówce znalazłem przynajmniej jednego kozaczka: zebrałem 14,2 podstarzałe zostały w lesie. Warto było zmoknąć dla parki młodych, zrośniętych, zdrowych
krawców (moje ulubione grzyby). Mimo strug deszczu, japka mi się cieszyła:D Niestety pogoda nie pozwoliła mi na poszukiwania nowych miejscówek. Las jest niesamowicie zmoczony, w tygodniu zapowiadają nawet do 29 stopni, czego efektem myślę, że za tydzień, maks. 2, może być zapełniony koszyk kozaczkami. Czuję niestety taki niedosyt po dzisiejszym grzybobraniu, że jak teraz patrzę za okno (nie pada aktualnie) to mam ochotę wrócić do lasu. Ale dajmy spokój, pozwólmy im urosnąć!:D Jutro być może będę przejazdem przez Rosanów w drodze do Ozorkowa, to nie omieszkam zajrzeć w miejscówki. Pozdrowienia!