No i pojechałem w swoje miejscówki trzecią niedzielę z rzędu i wreszcie cel osiągnięty - coś się ruszyło! Aczkolwiek jest tak. Przez cały dzień naczytałem się doniesień, że pierwsze
kozaki są znajdowane w okolicach Bełchatowa, Kalisza i Płocka, więc takie prawie, że idealne kółko ze środkiem w Łodzi i byłem załamany, że w okolicach Łodzi tak przedłużają swoje wyjście pierwsze grzybki. Dziś jechałem do lasu w Grotnikach z pewnością, że przynajmniej jednego dziś znajdę i po prawie pierwszej godzinie byłem już mocno poirytowany, bo nadal nic! No ale w ciągu kolejnych 3 godzin w innych moich miejscówkach udało się dorwać 6 kozaczków i 4
krawce. Aczkolwiek mam niedosyt, bo wiecie jak to jest - człowiek nastawia się, aby znalazł chociaż tego jednego jedynego to jednak apetyt rośnie w miarę jedzenia hehe ale za tydzień zapewne będzie już o wiele lepiej. Wiecie co jest jeszcze irytujące. Od ponad tygodnia jest pochmurno, ciągle chmury, ciągle straszenie, ale żeby to chociaż raz porządnie popadało. W lesie jest delikatnie wilgotno, ale czuć, że przyjdą cieplejsze dni i nastanie totalna susza. Teraz niby zapowiadają cały tydzień deszczów i oby wreszcie popadało, bo będzie kiepsko. Nie jest źle, 11 maj, mój rekord, wcześniej grzybów nie znajdowałem. Za tydzień liczę już na większe zbiory. Pozdrowienia!