Doniesienia z ostatnich 5 dni w promieniu 40km od pierwszego na liście

poniedziałek 16.PAŹ 2017
Emil.E.
doniesień: ≥17
(2/h) Słowo się rzekło, kobyłka pod młotek. Obiecałem żonie wczoraj opieńki. Błąd. Kobietom nie wolno niczego obiecywać. Pod żadnym pozorem. One są jak wzburzony ocean, z pełnym tajemnic rowem mariańskim. Trzy razy dzwoniła by się upewnić czy aby nie zapomniałem. No i co miałem robić. Pojechałem tam gdzie wczoraj widziałem pień pełen opieniek. Pień stał, grzybki na nim owszem. Ale gdy zajrzałem głębiej w las to okazało się że w pobliżu, takich pni jest kilka a i na nich pełno opieniek. Usiadłem wygodnie w kucki na kocu (byłem w spodniach od jedynego garnituru) i dawaj ciąć. Systematycznie, z chirurgiczną precyzją odcinałem łebek za łebkiem. Hipotetycznie zakładałem że na tym pieńku może ich być ok. 500. I tu niewiele się pomyliłem. A liczyłem uważnie. było ich 533. Cóż z tego skoro były tak maleńkie, że ledwie zakryły dno koszyka. Więc zabrałem się za drugi i trzeci pieniek. Tam też naciąłem ok 500. Mam pół koszyka. Może starczy? Ale gdzie tam. Tnę dalej. Skończyłem przy 2/3. Ile ich było ostatecznie - nie wiem. Wracam do auta, po drodze jeszcze dwa Ceglasie i kozią budkę. To podobno rzadkość w tych lasach jak pisał Dzidek. Ceglasie widywałem już w innych latach, ale brałem je za trujące. Natomiast kozią rozwódkę znalazłem po raz pierwszy. O 17,00 wróciłem do domu. Żona jak zobaczyła koszyk, to zbladła. Widząc że źle się poczuła, wyskoczyłem jak z Filip z kąpieli z życzeniami urodzinowymi (obchodzi w lutym) a grzybki to prezent z tej okazji. Nie miała wyjścia. Przecież nie wypada nie przyjąć prezentu od męża który dla niej się tak poświęca. Teraz gdy piszę te słowa, słyszę jak rzegocze słoikami w kuchni, złorzecząc coś pod moim adresem. I to na tyle jeśli chodzi o opieńki. Post się skończył. Asceza też. W założeniu miała trwać 24 h. i na tyle starczyło mi woli i mocy. Wracam do rzeczywistości. Jak będą grzybki - to będę zbierał, a jak nie będzie - to też. I to by było na tyle. Panom dziękuje za przemiłe komentarze, a Paniom całuję rączki. E.